14:23

Ultra Pazur w dwóch odsłonach



Nigdy nie pałałam zbytnią miłością do biegania po lesie, szczególnie w okresie wiosennym, a to za sprawą alergii z którą borykam się odkąd pamiętam. W życiu ścisłe definicje rzadko się sprawdzają. Trzeba wziąć byka za rogi, nawet wtedy gdy wszystko boli, a Ty nie możesz oddychać, bo dzięki temu wiesz, że żyjesz.



Kiedy zmierzamy do celu, rezultat jest zbyt okropny, by się z nim zmierzyć. To wtedy, kiedy szukamy drugiej opinii. I czasami odpowiedź, jaką dostajemy, potwierdza nasze najgorsze obawy. Ale czasami może to rzucić nowe światło na problem. sprawić, że spojrzysz na to zupełnie inaczej. Po rozpatrzeniu wszystkich opinii, które usłyszałeś, w końcu znajdujesz to czego szukałeś. Prawdę. Ale prawda nie jest na końcu, ale tam gdzie ulokowałeś strach, lęk i obawę....

Nigdy nie wiemy, jak skończy się nasz dzień. Oczywiście wolelibyśmy wiedzieć, jakie kłody będą rzucane nam pod nogi. Obrót wydarzeń, jakiego nigdy nie wybralibyśmy dla siebie. Gdy stajesz na starcie nie zakładasz, że zgubisz się w środku lasu. Dzień wcześniej padało. Oznaczało to dla mnie pogodę wręcz idealną. W lesie nie powinno nic pylić i unosić się w powietrzu. Ruszamy. Zaczyna się niewinnie, ale z każdą chwilą droga w górę robi się coraz bardziej stroma. Głęboki las, zieleń drzew i topiki ustępują tylko modlitwie o koniec tej wspinaczki, która wydaje się, że ciągnie się w nieskończoność... Biegnę " na taśmy". Przynajmniej tak mi się wydaje do momentu, w którym znikają z horyzontu. Jeszcze nie wiem, że za daleko się zapędziłam i będę krążyła jak ten Messerschmidt. Wkrótce wracam na szlak. Przynajmniej tak mi się wydaje. Odnajduje taśmy i biegnę dalej jak po sznurku....Gubiąc się po raz drugi.



Nie wiem gdzie jestem. Nikogo z prawej, nikogo z lewej. I tylko te pokrzywy. Nagle słyszę tupot stóp. Acha....Wystarczy się z nimi zabrać i pokonać majestatyczne wzniesienie, które po opadach deszczu przy nieuwadze gwarantuje kąpiel w jeziorze. Gdy w końcu wybiegam na prostą, już wiem gdzie jestem. Znam dobrze tą trasę. Ale też wiem, że poszło coś nie tak. Zrezygnowana idę na metę, nie chce mi się już biec. W tym momencie jeszcze nie wiem, że jutro kolejny raz podejmę wyzwanie. 

W piątek wyruszam ponownie na trasę. Tym razem ze supportem.  Jak zachowa się mój organizm - nie wiemy. To jedna wielka niewiadoma. Pyłki latają w powietrzu na potęgę. Jedyne co na podorędziu to leki przeciwalergiczne, które od dłuższego czasu nie opuszczają mnie na krok. Mamy umowę, że jak tylko zaczną być problemy  z oddychaniem -przerywamy zabawę. Nic na siłę. 
Znowu zaczyna się niewinnie. Prawo, lewo, góra, dół ...aż dobiegamy do miejsca, w którym bez pomocy liny nawet nie marz o wdrapaniu się na górę. Byle by przetrwać ten odcinek i dalej to już jakoś będzie - chyba?



Biegniemy dalej, przychodzi moment odżywiania. Testuję kamizelkę do biegania kalenji. Jednak na zmęczeniu nie mogę odnaleźć żeli chociaż zakamarków w tym plecaku tysięcy nie ma. Poziom mojego zdenerwowania  mówiąc delikatnie, szybuje w górę. Na szczecie z pomocą przychodzi mój support w osobie męża, który oddaje mi swoje żele.  Można biec dalej.  Jednak dalej nie jest wcale łatwiej. Koledzy z Ultra Pazura tak poprowadzili trasę, że chociaż biegam po tym lesie od kilku lat,  niektóre  miejsca były dla mnie dziewicze.
Dzielnie biegniemy dalej, skupieni na robocie aż z otchłani myśli wyrywa mnie "uważaj". W ostatniej chwili zatrzymuje się przed zaskrońcem. Chociaż wąż pokaźnych rozmiarów wygrzewał się na środku drogi, ja go nie widziałam :-) Taka wartość dodana tego biegu.
Można powiedzieć, ostatni podbieg, znajomy teren i mamy to....Zrobiłam to. Pomimo wszelkich przeciwności osiągnęłam zamierzony cel. To nic, że przez następne trzy dni będę chodzić jak połamana po maratonie, to nic, ze po schodach przyjdzie mi schodzić tyłem i to nic, że padnie sakramentalne " nigdy więcej" .... do następnego startu.


Na zakończenie wyzwania okazuje się, że wygrywam rywalizację kobiet. Moja zawodniczka - Marta plasuje się na drugim miejscu. Daria - również wysoko. Chociaż dla niej wyzwaniem samym w sobie było już zmierzenie się z dystansem 25 km. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Akademia Biegania i Dietetyki , Blogger